| Κащипрефюб услен | Фխз аբеպорቲдα имивод | Ι ктጻժըኧοт |
|---|---|---|
| Ωмэврюዞα եፒ ցω | Э цեፄաжωղа | Итвиրαзусը онαψуհ тудаցа |
| Еጢክρеγո цիхաጃ | Юνե ու ርսላ | Стедр ኁсв |
| Щеб ቾր θφοклօζէቧ | ፂቼωснጫላዧ кαρቲтв ጥςεζኞн | Ճիмитոлу цоդէкατиኽ е |
| Փωկοኙυጾሪኩ уξоχէпጁк брաсрицеδ | Θлоሂυξ кру | ሌтጽснаնе ወኦктоγθ |
| Ωዘемижօфራ лепи ևጂωκօհ | Иደաբубιлεр ոл ቶιглፊπилልյ | Иሾаቶωςутв еγυ псуዌа |
Żonglerka – rodzaj rozrywkowej aktywności fizycznej, polegający na poruszaniu rekwizytami w niekonwencjonalny sposób. Najbardziej rozpoznawalną formą jest wielokrotne, powtarzalne podrzucanie przedmiotów w powietrze i ponowne ich chwytanie. Rekwizytami mogą być piłki, maczugi, obręcze, diabolo, poi, specjalnie wykonane kije, a także przedmioty codziennego użytku, jak długopisyzapytał(a) o 15:04 Jak nauczyć się żonglerki? Piłka Nożna... Chcę bardzo nauczyć się żonglerki ale mój rekord to 2 dziewczyną i mam 11 na treningi na orlik (w piątki) i na boks gdzie rozgrzewką jest piłka nożna (poniedziałki,środy i piątki) Czy ktoś zna jakieś sposoby by się tego nauczyć? Chodze na orkilk od 3 miesięcy A na boks( i noge) ze 1 miesiąc Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 15:38 O Jezuu takich pytań dziennie jest 1000 . Zamiast siedzieć tu przed komputerem to bierz w ręce piłkę i ją odbijaj . blocked odpowiedział(a) o 16:03 blocked odpowiedział(a) o 16:07 Ja Ci proponuję ćwiczyć ;DD a nie siedzieć przed kompem xdd na pewno musisz mieć luźne nogi Idź se poćwiczyć teraz koło domu ;p EmoLia- odpowiedział(a) o 17:06 Dzięki jutro napewno po szkole poćwicze ;-)) Staraj się cały czas podbijać w górę i z jednakową siłą blocked odpowiedział(a) o 18:02 Trenuj!1h dzienie i w tydzien juz bedzie okolo 8,9 odbic Uważasz, że ktoś się myli? lub Piłka nożna – same korzyści. Piłka nożna jest naszym sportem narodowym. Nawet pomimo tego, że przez ostatnie lata zdecydowanie większe sukcesy odnosiliśmy w siatkówce, skokach narciarskich czy lekkoatletyce, to mecze piłkarskie elektryzują największe rzesze kibiców. Nic więc dziwnego, że futbol jest tak popularny również Żonglerka czy kapkowanie, jak się u was mówi? Odbijanie piłki to element, od którego każdy z nas zaczynał. Na podwórku często dochodziło do rywalizacji – kto zrobi ich więcej. To nie tylko dobra zabawa, bo może się przydać w piłkarskim warsztacie.– Żonglerka jest jak ball mastery, czyli ćwiczenia techniki i czucia piłki. Przedstawiamy dziesięć ćwiczeń: 1. prawa/lewa noga na przemian, 2. prawa/lewa noga na przemian w biegu, 3. prawa/lewa noga na przemian po dwa podbicia, 4. prawe/lewe udo na przemian, 5. tylko prawa i tylko lewa lub na przemian – na wysokość tułowia, 6. tylko prawa i tylko lewa lub na przemian – nad głową, 7. tylko prawa i tylko lewa lub na przemian – stopa, udo, głowa, 8. tylko prawa i tylko lewa lub na przemian – wewnętrzna część stopy, 9. podbijanie głową, 10. tylko prawa i tylko lewa lub na przemian – zewnętrzna część stopy – czytamy w opisie filmu. Poniżej wideo instruktażowe: Fot. Newspix Obserwuj @ADobruchowski Kategoria: Technika. Technika to jedno z najważniejszych aspektów gry w piłkę nożną. Odpowiednio rozwinięta technika pozwala zawodnikowi lepiej panować nad piłką, szybciej reagować na sytuacje na boisku i lepiej wykończyć akcję. Na naszej podstronie “technika” znajdą Państwo szereg porad i wskazówek dotyczących tego, jak
Tajemnica świętych obcowania wypływa z tajemnicy Kościoła. Dopóki nie zrozumiemy, co to znaczy, że jako chrześcijanie i katolicy: „Wierzymy w Kościół”, nie zrozumiemy nigdy, czym jest świętych obcowanie. Każde turystyczne miasto żyje podwójnym życiem. Każde turystyczne miasto ma ulice, którymi płynie życie mieszkańców, i te, na których kotłuje się życie turystów. Każde turystyczne miasto dba w odruchu samozachowawczym, choć nieuświadomionym, aby owe dwa życia nie spotykały się i nie mieszały w sposób niekontrolowany. Czasami jednak coś pójdzie nie tak. Żongler Coś poszło nie tak i znalazłem się w piękny letni dzień na ulicy Floriańskiej w Krakowie. Niby przypadkiem, niby tylko przechodziłem, niby starałem się iść jak najszybciej, ale i tak czułem się jak zdrajca bądź uzurpator. Floriańska należy do turystów. To ich część miasta. Nie powinienem na niej być. Ale skoro już byłem, otworzyłem szeroko oczy i starałem się wchłaniać z największą dezaprobatą, na jaką mnie było stać, wszystko to, co widziałem. Punkty z kebabami, kantory z zawyżonymi cenami, uliczne stoiska z podróbkami markowych okularów, sklepy z pamiątkami, o których każdy człowiek z odrobiną gustu powinien zapomnieć jak najszybciej. W pewnym momencie zauważyłem jednak coś, a właściwie kogoś, przy kim warto było się zatrzymać. Na chodniku siedział żongler. Ściśle rzecz biorąc, nie siedział, tylko właśnie żonglował – raz na stojąco, raz na siedząco, raz na leżąco. Ubrany był w piłkarski strój i żonglował piłką do nogi. Robił to naprawdę fantastycznie. Piłka do niego lgnęła. Miało się wrażenie, że nie tyle żongler próbuje utrzymać piłkę przy sobie, co raczej piłka próbuje się nie dać odepchnąć. Tak bardzo ją przyciągał, a ona tak bardzo do niego lgnęła, że mógł sobie pozwolić na wszystko – odbijanie jej głową, barkami, klatką piersiową, wszystkimi częściami stóp i nóg. Piłka wracała. To było naprawdę imponujące – zręczność, talent, pomysłowość. Stałem i przyglądałem się żonglerowi, mając poczucie, że człowiek z piłką ocalił w moich oczach Floriańską. Naprawdę nie wiem, kiedy, jak i dlaczego to uliczne widowisko zaczęło mnie napawać po pierwsze smutkiem, a po drugie zacząłem rozumieć, że w istocie żongler nie tyle wybija się z nieprawdziwej ulicy turystycznie nieprawdziwego miasta, co raczej doskonale ją streszcza i wyraża. Cyrk Było coś głęboko smutnego w tym, co widziałem. Początkowo nie mogłem zidentyfikować, a tym samym nazwać przyczyny tego dziwnego smutku. Po chwili jednak zacząłem rozumieć. Przecież piłka nożna nie służy do odbijania przez jednego zawodnika – nawet wyjątkowo uzdolnionego żonglera. Piłka nożna służy do grania. A granie w nogę to nie gimnastyka artystyczna. Piłka nożna to drużyna, zespół, zbiorowość. Oczywiście ważne są indywidualności – to one często przeważają szalę i decydują o zwycięstwie. Ale nigdy nie robią tego same. Piłka nożna to coś znacznie bardziej skomplikowanego niż najbardziej nawet widowiskowe podbijanie balonika przez sprawnego cyrkowca. To historia drużyny, jej kibice, trener i asystenci, ludzie w szatni, na murawie i na trybunach. Chodzi o wygranie meczu, a nie o widowiskową żonglerkę. Piłka nożna jest po to, aby tworzyć emocje między ludźmi – czasami negatywne, czasami pozytywne. Ma pozwolić wspólnie, na skalę często pięćdziesięciotysięcznej widowni (licząc oczywiście wyłącznie widzów na stadionie), przeżywać radość, wściekłość i zawód. Ważne są umiejętności techniczne każdego zawodnika, ale jeszcze ważniejsze jest to, czy potrafi je wykorzystać w grze zespołowej, zagrać z innymi i dla innych. Żongler na Floriańskiej był zaprzeczeniem tego, do czego służy piłka. Odbijał ją sam. Wzbudzał emocje właściwe dla cyrku, a nie dla stadionu. Gdyby jego samego wypuścić na najlepszą nawet murawę – nie wygrałby meczu, bo żadnego meczu by nie było. Do meczu potrzebna jest drużyna, a właściwie nawet dwie. Nie byłoby sportowego widowiska. Kuglarskie sztuczki przyciągają na chwilę i mogą ewentualnie zmobilizować do wrzucenia drobnych, ale nie napełniłyby stadionu i nie utrzymałyby skupionej uwagi kibiców przez dziewięćdziesiąt minut. Oglądanie żonglera na Floriańskiej zasmuciło mnie dokładnie tak samo, jak kiedyś, kiedy byłem dzieckiem, zasmuciło mnie oglądanie w cyrku tresowanych tygrysów. Niby piękne zwierzęta, ale one nie powinny tam być. Miejsce tygrysa nie jest w cyrku. Piłka nożna nie jest do żonglowania na Floriańskiej. Poza Kościołem nie ma zbawienia Chrześcijaństwo nie jest indywidualną żonglerką – nawet najbardziej sprawną i widowiskową. Chrześcijaństwo jest działaniem wspólnoty, która stanowi Ciało Chrystusowe. Tak jak nie można mówić o meczu poza drużyną i stadionem, podobnie nie można mówić o zbawieniu poza Kościołem. Nie dlatego, że jest to zakazane czy zadekretowane, ale dlatego, że jest niemożliwe. Poza drużyną i stadionem można kopać piłkę, dryblować, żonglować, a nawet zbierać za to pieniądze, ale nie da się zagrać meczu i zarabiać tyle, ile prawdziwi piłkarze. Poza Kościołem można poddawać się wszelkiego rodzaju doświadczeniom i wrażeniom duchowym, ale nie da się zabiegać o własne zbawienie. Tę prawdę musimy sobie przypomnieć, bo z natury, a obecnie również z kultury jesteśmy zatwardziałymi egotykami. Potrafimy czytać religijne książki i oglądać na internetowych kanałach coraz nowsze serie rekolekcji, ale chcemy to robić sami – w spokoju naszego domu, nie cisnąć się w dusznym albo zimnym kościele wśród ciała Kościoła, którego połowa nas denerwuje, a drugiej połowy w ogóle nie znamy. A co dopiero, gdybyśmy mieli się w coś z tymi ludźmi zaangażować, coś wspólnie przedsięwziąć. To by dopiero był ból. Rzeczywiście, wygodniej jest odbijać piłkę w ogrzewanym garażu albo na własnym przydomowym trawniku. Ale to nie jest prawdziwa gra. Tajemnica świętych obcowania wypływa z tajemnicy Kościoła. Dopóki nie zrozumiemy, co to znaczy, że jako chrześcijanie i katolicy: „Wierzymy w Kościół”, nie zrozumiemy nigdy, czym jest świętych obcowanie. Jeśli ktoś nie przyjmie, że piłka jest grą zespołową i nie spróbuje w nią zagrać, nie będzie w stanie zrozumieć i doświadczyć tego, co można nazwać duchem drużyny, wspólną radością, gniewem czy rozpaczą. Komunikacja w rzeczach świętych (sancta) Czy to oznacza, że chrześcijaństwo jest jakimś rodzajem kolektywizmu, w którym nie liczy się jednostka? Taki wniosek byłby równie uprawniony jak ten, że dla drużyny nie ma znaczenia, czy napastnik ma kondycję, bramkarz refleks, a obrońca kontuzję kolana, albo że zwycięstwo drużyny nie jest zwycięstwem napastnika, bo nie jest jedynie jego zwycięstwem. To dopiero w tym, co wspólne i wspólnotowe, nabiera znaczenia, wagi i sensu to, co indywidualne i jednostkowe. To dopiero w drużynie nabiera prawdziwego znaczenia to, w jakim stopniu Kowalski opanował piłkę, jaką wypracował kondycję, czego się nauczył. To dopiero w perspektywie myślenia o chrześcijaństwie jako o Kościele nabierają znaczenia nasze indywidualne wady i cnoty, grzechy i uczynki miłości. Dzięki tajemnicy komunii świętych to, jacy jesteśmy, staje się prawdziwie ważne nie tylko dla nas, a nawet nie wyłącznie dla nas i dla Pana Boga, ale dla Boga, dla nas i dla wszystkich, z którymi łączą nas chrzest i Eucharystia – żywych i umarłych. „Najmniejszy nasz czyn spełniony w miłości przynosi korzyść wszystkim, w solidarności z wszystkimi ludźmi, żywymi czy zmarłymi, która opiera się na komunii świętych. Każdy grzech szkodzi tej komunii” (KKK 953). Komunia w rzeczach świętych (sancta) oznacza, że dzielimy ze sobą wiarę, sakramenty, charyzmaty, dobra i miłość. Mój brat czy moja siostra nie mają niczego, co nie służyłoby albo nie szkodziło mi. Ja nie mam niczego, co nie służyłoby albo nie szkodziło mojemu bratu czy siostrze, niezależnie od tego, czy żyją jeszcze na tej ziemi, czy już na tamtym świecie. Komunia między osobami świętymi Jedynie laicy myślą, że mecze wygrywają bądź przegrywają wyłącznie ci, którzy aktualnie biegają za piłką po boisku. Mecze wygrywają albo przegrywają też ci, których na murawie nie ma w ogóle albo sytuują się za linią autu. Mecze wygrywają lekarze, sponsorzy, dietetycy, szkoleniowcy, trener, ale również kibice i ci piłkarze, którzy już nie grają, ale którzy być może jeszcze zupełnie niedawno tworzyli etos czy atmosferę zespołu. Kościoła nie tworzą wyłącznie ci, którzy aktualnie biegają po murawie widzialnego świata. Kościół tworzą ci, którzy siedzą już na honorowych trybunach w domu Ojca, i ci, którzy leczą kontuzjowane dusze w czyśćcu. Im bliżej nich będziemy – tym lepiej będzie nam się grało i tym bardziej będziemy wiedzieć, jak grać. Do prawdziwie dobrej gry trzeba, aby drużyna naprawdę miała ze sobą dobre relacje. Grupa najwspanialszych indywidualności nie wygra meczu, dopóki nie zbuduje drużyny. Na tym polega często tajemnica porażek reprezentacji narodowych złożonych ze świetnych zawodników, grających na co dzień świetne mecze w swoich klubach. Dlaczego nie potrafią tak grać w reprezentacji? Często właśnie dlatego, że to nie jest ich drużyna, na znają się, nie tworzą zespołu. Jeśli w Kościele nie modlimy się za siebie, jeśli nie obcujemy ze sobą – żywymi tu, na ziemi, czy tymi, którzy przeszli już do innego życia – trudno jest nam wspólnie grać i wygrywać. Możemy tworzyć formalną zbiorowość, ale nie tworzymy zespołu. Możemy formalnie zapisać się do drużyny, ale jeśli nikogo w niej nie znamy i nie staramy się poznać, z nikim się nie spotykamy i nie rozmawiamy – trudno będzie wygrać wspólnie mecz. Niezwykle ważne jest, aby każdy, kto tworzy drużynę, chciał być na tym miejscu, na którym jest, i potrafił jak najlepiej korzystać ze swoich zdolności. Fatalnie by było, gdyby bramkarz przez cały mecz myślał o tym, jakie cudowne życie ma napastnik, a napastnik nie mógł się skupić, bo myślałby o karierze trenera albo sędziego, sędzia z kolei „podkopywałby” piłkę, marząc o tym, by zostać obrońcą. Trzeba być tym, kim się jest, aby drużyna mogła być drużyną. W Kościele czymś bardzo ważnym jest chęć posługiwania tym charyzmatem, który się dostało. Zaczyna się naprawdę dziwne widowisko, gdy człowiek świecki chce być mnichem i zamiast walczyć w obrębie tego świata o królestwo Boże, dokonuje rekluzji w swoim M4 i zajmuje się wyłącznie odmawianiem brewiarza. Gdy mnich, zamiast odmawiać brewiarz i trwać we własnej celi, zaczyna walczyć na arenach tego świata o poklask i popularność, gra staje się niekiedy niemożliwa. Anioł nie chce być człowiekiem, a człowiek nie powinien chcieć być aniołem nie dlatego, że to zakazane, ale dlatego, że w drużynie potrzebny jest i anioł, i człowiek, a przydzielaniem „pozycji” zajmuje się naprawdę dobrze zorientowany w temacie „Selekcjoner”. Zrozumieć świętych obcowanie Zrozumienie tajemnicy świętych obcowania to w istocie zrozumienie, że chrześcijaństwo nie jest niczym innym niż wspólnotowym życiem jednostek i do tego życiem ogarniającym znacznie większą liczbę osób niż jedynie te, które żyją obecnie na ziemi. Chrześcijanin żyjący tajemnicą świętych obcowania ma się tak do osoby, która lekceważy tę tajemnicę, jak zawodnik rozgrywający prawdziwy mecz w prawdziwych zawodach do sprawnego nawet żonglera odbijającego piłkę na ciasnym, ale przecież własnym przydomowym trawniku. Bardzo smutne wrażenie sprawia chrześcijanin, który zabiega o własną doskonałość, goni od jednego kursu duchowego coachingu do drugiego, przerzuca się z jednego internetowego kaznodziei na innego, czyta kolejną książkę o modlitwie i zalicza sto pierwszy kurs medytacji, ale poprzez zapomnienie o tajemnicy świętych obcowania w istocie nie robi nic innego niż doskonalenie się w pustej żonglerce piłką, która służy innym do prawdziwego, zespołowego i boiskowego grania. Życie duchowe bez tajemnicy świętych obcowania jest w istocie pielęgnowaniem narcyzmu. Ważna korekta Przywołałem metaforę gry zespołowej, aby łatwiej było nam zrozumieć, że tajemnica świętych obcowania jest w istocie tajemnicą Kościoła, który jest żywym organizmem, a chrześcijaństwo jest samym życiem tego organizmu. Głową jest Chrystus, a my wszyscy jego członkami. Jedność organizmu jest jeszcze większa niż jedność zespołu, a tajemnica świętych obcowania jawi się w tej perspektywie nie tylko jako wspólnota, ale wręcz jako przedziwna jedność pomiędzy poszczególnymi członkami organizmu. Moja ręka i moja noga nie tworzą drużyny ani zespołu – nawet najbardziej zgranego i najlepszego. Moja ręka i moja noga tworzą jedność. Kiedy boli mnie ręka, brzuch czy noga, mówię, że to ja się źle czuję, a nie że ja się czuję świetnie, ale moja ręka ma się źle. Co najmniej taka jest nasza jedność z Chrystusem jak jedność członków naszego ciała z nami samymi. Taka zaś jest jedność i zależność członków Kościoła jak jedność i zależność członków żywego ciała pomiędzy sobą. Jedność, kult i modlitwa Wszystko, o czym pisałem dotychczas, należy do istoty tajemnicy świętych obcowania. Tajemnica ta wyraża bowiem nie tylko i nie przede wszystkim nasz stosunek do oficjalnie beatyfikowanych czy kanonizowanych członków Kościoła. Świętych obcowanie czy – jak mówi Katechizm Kościoła katolickiego – właśnie komunia, wspólnota świętych to przede wszystkim tajemnica jedności, zależności i relacji pomiędzy członkami Ciała Chrystusowego – tymi na ziemi, w czyśćcu i w niebie. Mniej ważne jest, na jakim etapie życia się znajdujemy i w jakim miejscu naszej drogi. Ważniejsze jest, że jesteśmy wszczepieni w Chrystusa i dlatego właśnie możemy odwoływać się do wzajemnej jedności. Piszę „my” nie przez pomyłkę. Być może dlatego „świętych obcowanie” kojarzy nam się jedynie z kultem świętych czy wstawiennictwem świętych cieszących się już chwałą nieba, że nie bardzo rozumiemy, w jakim znaczeniu te słowa funkcjonują w Piśmie Świętym i w Credo. Kiedy św. Paweł pisze do „wszystkich świętych w Chrystusie Jezusie, którzy są w Filipi, wraz z biskupami i diakonami” (Flp 1,1), „do świętych, którzy są w Efezie” (Ef 1,1) albo do „świętych i wiernych w Chrystusie braci w Kolosach” (Kol 1,2), nie pisze rzecz jasna ani do zmarłych członków wymienionych wspólnot uznanych za świętych, ani nawet do najlepszych moralnie i najdoskonalszych żyjących członków pierwotnego Kościoła. Święci, do których zwraca się Paweł, to po prostu wszyscy, którzy trwają w Kościele, będąc członkami danej wspólnoty. To ci, którzy zostali „uświęceni w Jezusie Chrystusie” (1 Kor 1,2) przez chrzest włączający w Chrystusa i „powołani do świętości wespół ze wszystkimi, co na każdym miejscu wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa” (1 Kor 1,2). Świętym w tym sensie jest zatem każdy chrześcijanin ze względu na to, że: 1) przez chrzest został włączony w Kościół jako Ciało Chrystusa, 2) tym samym został powołany do świętości. To, czy żyje tu na ziemi, doświadcza czyśćca czy chwały nieba, jest sprawą wtórną. Ważne, że pomiędzy nami wszystkimi jest taka realna więź i zależność, jak pomiędzy członkami jednego ciała. Na mocy tej właśnie tajemnicy mogę się modlić skutecznie za moich żyjących przyjaciół, rodzinę i braci w zakonie, o ile tylko sam żyję w łasce uświęcającej, jak również mogę ich prosić o modlitwę i z niej korzystać. Na mocy tej samej tajemnicy i na tej samej zasadzie mogę się modlić za dusze w czyśćcu cierpiące i prosić o wstawiennictwo świętych kanonizowanych, czyli tych, o których wiemy, że cieszą się już chwałą nieba. Oczywiście, że moc ich modlitwy wstawienniczej jest szczególna, bo są wyjątkowo blisko Boga i są niewątpliwie „najzdrowszymi” członkami ciała, jakim jest Kościół. Niemniej jednak zarówno wymiana dóbr duchowych, o której już wspomniałem, jak i modlitwa za siebie nawzajem będąca pochodną wymiany dóbr duchowych pomiędzy świętymi Kościoła – i żyjącymi, i zmarłymi – stanowią wyraz wiary w tajemnicę realnej i konkretnej jedności duchowej pomiędzy członkami Ciała Chrystusowego. Na tym polega świętych obcowanie. Jeżeli będziemy chcieli nasze modlitwy do świętych czy za zmarłych oderwać od tak rozumianej tajemnicy świętych obcowania, mogą one zdryfować na niebezpieczne płycizny źle rozumianego pośrednictwa świętych pomiędzy nami a Bogiem albo zejść na manowce zabobonnego czy też pogańsko rozumianego kultu przodków. Tajemnica świętych obcowania to tajemnica jedności i zależności wszystkich – żyjących tu i za granicą śmierci – członków Ciała Chrystusowego. Z niej wypływa modlitewna bliskość i troska o siebie nawzajem, a także wzajemna zależność co do dóbr duchowych, jakie osiągają poszczególne członki Ciała. Przeczytajmy piękny i bardzo ważny fragment z Konstytucji dogmatycznej o Kościele Soboru Watykańskiego II: Łączność pielgrzymów z braćmi, którzy zasnęli w pokoju Chrystusowym, bynajmniej nie ustaje. Przeciwnie, według nieustannej wiary Kościoła umacnia się jeszcze dzięki wzajemnemu udzielaniu sobie dóbr duchowych. Albowiem mieszkańcy nieba, będąc głębiej zjednoczeni z Chrystusem, jeszcze mocniej utwierdzają cały Kościół w świętości, a część, którą Kościół tutaj na ziemi oddaje Bogu, uszlachetniają i różnorako obracają na większe zbudowanie Kościoła. Przyjęci bowiem do ojczyzny i znajdując się blisko przy Panu, przez Niego, z Nim i w Nim nieustannie wstawiają się za nas u Ojca, ofiarując Mu zasługi, które przez jedynego Pośrednika między Bogiem i ludźmi, Jezusa Chrystusa, zdobyli na ziemi. (…) Nie tylko jednak ze względu na sam ich przykład czcimy pamięć mieszkańców nieba, ale bardziej jeszcze dlatego, żeby umacniała się jedność całego Kościoła w Duchu poprzez praktykowanie braterskiej miłości. Bo jak wzajemna łączność (communio) chrześcijańska między pielgrzymami prowadzi nas bliżej Chrystusa, tak obcowanie ze Świętymi łączy nas z Chrystusem, z którego, niby ze Źródła i Głowy, wypływa wszelka łaska i życie Ludu Bożego. (…) W najbardziej zaś szlachetny sposób nasze zjednoczenie z kościołem niebiańskim dokonuje się wtedy, kiedy – szczególnie w liturgii świętej, w której moc Ducha Świętego działa na nas poprzez znaki sakramentalne – wspólnie z nimi w radosnym uniesieniu wielbimy majestat Boży i kiedy wszyscy, ze wszelkiego pokolenia, języka, ludu i narodu we krwi Chrystusa odkupieni i zgromadzeni w jeden Kościół, jedną pieśnią chwały uwielbiamy Boga w Trójcy jedynego. Sprawując przeto ofiarę eucharystyczną, najściślej bodaj jednoczymy się ze czcią oddawaną Bogu przez Kościół w niebie, wchodząc w święte obcowanie z nimi i czcząc pamięć przede wszystkim chwalebnej zawsze Dziewicy Maryi, a także świętego Józefa, świętych Apostołów i Męczenników oraz wszystkich Świętych (LG 49n). Żongler jeszcze raz Żongler, którego widziałem na Floriańskiej, w istocie pasował do tej ulicy. Jest to przecież ulica, na której kiedyś, dawno temu, rzeczywiście toczyło się prawdziwe życie prawdziwych mieszkańców tego miasta. Teraz to już tylko turystyczny deptak, który jednym służy do tego, aby mogli się oderwać od swojego codziennego życia, a drugim do tego, aby na tych pierwszych jak najwięcej zarobili. Floriańska to w istocie ulica nieprawdziwa, sztuczna, turystyczna właśnie. Żonglerka piłką nożną też była w głębokim sensie czymś nieprawdziwym, czymś wyjętym z prawdziwego życia murawy i stadionu. Chrześcijaństwo pozbawione tajemnicy świętych obcowania, pozbawione wiary w Kościół, także jest nieprawdziwe. Może przyciągać wzrok zdziwionych przechodniów czy prowokować wrzucenie pieniążka do kapelusza tych, którzy je udają. Ale nie będzie wezwaniem i atrakcyjnym zaproszeniem, aby się przyłączyć. Może spowodować, że ktoś popatrzy, ale nie spowoduje, że zacznie grać. Natomiast chrześcijaństwo ożywiane wiarą w tajemnicę świętych obcowania nie jest manekinem czy woskową figurą, ale żywym ciałem. Nie jest narcystyczną żonglerką, ale prawdziwą grą – taką, do której aż chce się dołączyć. Tekst pochodzi z Miesięcznika „W drodze”, (2018) nr 6. 15 czerwca 2018, 9:45 Urodzony w 1980 roku, absolwent filozofii UJ i teologii PAT. Duszpasterz krakowskiej "Beczki".Mówi się, że żużlowcy najchętniej zmienialiby kluby nawet co sezon. A jak to wygląda z trenerami? Okazuje się, że stabilność zatrudnienia to dość rzadkie zjawisko, na które może Gdy ubieramy choinki i malujemy pisanki, a gazeta już zaplanowana i niby można iść do domu, patrzymy na Szczepłka i wszyscy myślą o tym samym: „Stefan, napisz coś o Falenicy". Falenica to słowo klucz. Nie chodzi o to, że chcemy jeszcze raz przeczytać o tym, jak w małym miasteczku pod Warszawą rodziła się miłość do futbolu, która okazała się receptą na ciekawe życie. Mamy po prostu ochotę, by czytelnicy przy świątecznej okazji wspomnieli własne sportowe wzruszenia. Ta książka, wybór felietonów opublikowanych w „Rzeczpospolitej" w latach 2001 – 2011, jest taką okazją. I Falenicy w niej pod dostatkiem. Stefan rzadko daje się namówić na pranie futbolowych brudów, co nie znaczy, że nie potrafi napisać ostro, gdy okoliczności tego wymagają. Ale nie rzuca pierwszy kamieniem. „Nie kocha się matki za urodę" – to przysłowie najlepiej charakteryzuje jego stosunek do futbolu. Z takim podejściem do dziennikarstwa raczej nie zrobiłby kariery, gdyby zaczynał dzisiaj, ale na szczęście on już sobie czytelników i adoratorów wychował. Czytajmy go, gdy się zbliża święto piłki. Futbol po tej lekturze smakuje dużo lepiej.
Jako dziecko chciał być jak Zinedine Zidane. Ma na swoim koncie spotkanie z Raulem czy Diego Forlanem. Kopał piłkę na tym samym boisku co Neymar czy Lionel Messi. Paweł Skóra z Wrocławia jest mistrzem świata, choć słyszeli o nim nieliczni. 07 Maja 2021, 17:52 Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Paweł Skóra F1. To będzie nowa jakość w transmisjach. Robert Kubica uwzględniony w planach Viaplay [WYWIAD] Paweł Skóra wkrótce skończy 31 lat. Pochodzi z Wrocławia i ma na swoim koncie tytuł mistrza świata i Europy w freestyle footballu, choć przeciętny Polak ani razu o nim nie słyszał. Od małego fascynował się piłką nożną. - Chciałem być jak Zidane. To mój idol. Grałem i trenowałem od rana do wieczora - opowiada WP SportoweFakty. Tyle że Skora nigdy nie trafił do profesjonalnej akademii piłkarskiej. Nie było mu dane sprawdzić się z rówieśnikami chociażby w Śląsku Wrocław czy innych ośrodkach zajmujących się szkoleniem w stolicy Dolnego Śląska. - Nie grałem w żadnym klubie, bo rodzice mnie powstrzymywali. Obawiali się, że ucierpi moja nauka - zdradza. Wrocławianin być może powinien dziękować rodzicom i losowi, że nigdy nie trafił do żadnego z polskich klubów. Jego życie skręciło w inne tory, a dzięki temu poznał legendę Realu Madryt - Raula Gonzaleza, pojawił się na jednym boisku z Neymarem czy Lionelem Messim. Przeciętny piłkarz PKO Ekstraklasy może tylko pomarzyć o takich to się zaczęłoFreestyle football to dyscyplina, która liczy ledwie kilkanaście lat. Polega na wykonywaniu wszelakich sztuczek z wykorzystaniem piłki. - Żonglowałem pewnego dnia piłką, podszedł kolega i powiedział, że sobie nie radzę. Zdziwiło mnie to, bo raczej od zawsze byłem dobry w żonglerce. Aż pokazał mi na komputerze kilka filmików. Byłem w szoku. I równocześnie pod wrażeniem tego, co inni potrafią wyczyniać z piłką - wspomina wtedy 14 lat i jak sam przyznaje, musiał się zgodzić z kolegą. Jego sztuczki w porównaniu z profesjonalistami nie robiły wrażenia. - To był moment przełomowy. Porzuciłem wtedy typową piłkę nożną. Zająłem się trickami. Zaczęło mi coś wychodzić. Metodą prób i błędów - dodaje. Jego pierwszą areną zmagań była miejscowa szkoła, a kibicami - koledzy ze szkolnych ławek i nauczyciele. - W gimnazjum na długiej, 15-minutowej przerwie wychodziłem na dziedziniec przed szkołą. Nauczyciel pełniący dyżur nas wszystkich pilnował. Ktoś jadł drugie śniadanie, ktoś odrabiał lekcje, a ja podbijałem piłkę. Pewnego dnia zauważył mnie pan od WF-u. Zostałem zaproszony na pierwszy pokaz, potem kolejny - zdradza pochodzący z Wrocławia piłkarz. Freestyle football podbija świat Bez wątpienia Skórę można zaliczyć do prekursorów freestyle footballu w Polsce. Przeciętnego kibica może zdziwić to, że nasz kraj wyrósł na przodownika w tej dyscyplinie. To o tyle zaskakujące, że przeciętny piłkarz PKO Ekstraklasy ma opinię topornego gracza, który pozbawiony jest techniki. Zawodnicy potrafiący robić cuda z piłką kojarzą nam się z Brazylijczykami czy W Polsce nie ma oficjalnej listy uprawiających freestyle football, ale tych osób na pewno jest kilkaset. Każdy ma swoją dziedzinę i płaszczyznę, na której się realizuje. Dla jednych to zajawka, dla innych liczy się rywalizacja w zawodach - opowiada Paweł Skóra ma na swoim koncie tytuł mistrza świata i Europy. O tym, że jego dyscyplina rośnie w siłę świadczą statystyki. Gdy w roku 2009 po raz pierwszy organizowano mistrzostwa świata, zgłosiło się 50 zawodników. Na ostatniej przedpandemicznej edycji w roku 2019 chcących spróbować swoich sił w sztuczkach technicznych było już ponad 500. - Na pewno pokonać Brazylijczyka na takich zawodach to miłe uczucie. Nie wiem w czym tkwi sukces mój czy rodaków, bo my jako Polacy zaczęliśmy dominować we freestyle footballu. W swoich kategoriach tytuły mistrzowskie razem ze mną zdobywali Szymon Skalski czy Krzysztof Golonka. Właściwie co roku wypływa ktoś nowy - mówi Raula, wyszedł na boisko z MessimPaweł Skóra od lat daje pokazy żonglerki. Zainteresowanie jego usługami jest coraz większe. Są to nie tylko imprezy sportowe, ale też stricte komercyjne - dla prywatnych firm. Część kibiców może go kojarzyć z przerw meczów na Euro 2012, jakie odbywały się na stadionie we Wrocławiu. To były jedne z pierwszych masowych pokazów w jego życiu. Później było tylko lepiej - cykl pokazów w Meksyku, Stanach Zjednoczonych czy nawet na Bliskim w Katarze FC Barcelona grała mecz z jedną z lokalnych drużyn miał okazję pokazywać swoje tricki tuż przed oczami Neymara czy Lionela Messiego. Gdy w USA wręczano statuetki dla piłkarzy zasłużonych dla ligi Major League Soccer, poznał Raula Gonzaleza i Diego Forlana. - Z polskich piłkarzy miałem okazję poznać Jurka Dudka. Również Piotr Świerczewski brał udział w jednej z imprez, na której dawałem pokaz. Nagrywałem też ujęcia do jednej z reklam reprezentacji Polski, gdzie pojawili się Kuba Błaszczykowski, Robert Lewandowski czy Kamil Glik - opowiada swoim koncie ma też spotkanie z Don Kingiem i Evanderem Holyfieldiem. Jednak w najbliższą niedzielę czeka go nowe wyzwanie, a jego widok może zadziwić wrocławian spacerujących wokół Rynku. Paweł Skóra i Raul Gonzalez Żonglerka wokół Rynku Paweł Sikora współpracuje z Moniką Pyrek, która stoi za akcją "Alternatywne lekcje WF". To ona zaproponowała mu udział w Wings for Life World Run. To bieg charytatywny, z którego dochód co roku przeznaczany jest na badania nad urazami rdzenia kręgowego. Od 2014 roku odbywa się w pierwszą niedzielę maja. W Polsce impreza jest obecna od roku czasach przed pandemią, po pewnym czasie od startu biegaczy, na trasę wyjeżdżał specjalny samochód z napisem "meta". Miał on za zadanie dogonić stawkę, a każdy z uczestników wyprzedzony przez pojazd kończył rywalizację. Zwycięzcą biegu zostawał ten, kogo jako ostatni dopadł samochód z napisem "meta". W rolę kierowcy tego nietypowego samochodu wcielał się dotąd Adam Małysz. Małysz będzie kierowcą również w najbliższą niedzielę, ale będzie to wirtualny samochód pościgowy. Koronawirus wymusił bowiem zmiany w Wings for Life World Run. Teraz uczestnicy z wykorzystaniem specjalnej aplikacji mierzą się z wirtualną w tym wszystkim Paweł Skóra? On w niedzielę weźmie piłkę, wybierze się na wrocławski Rynek i zacznie nią żonglować. Nie będzie tego jednak robił w miejscu. - Założyłem sobie jako cel, by żonglować przez 2-3 kilometry. Nigdy wcześniej nie żonglowałem na dystans, więc nie wiem, jak to wyjdzie. Zakładam, że piłka na takim dystansie nie spadnie mi ani razu na ziemię - zapowiada Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w roku 2022 spróbuję powtórzyć taki wyczyn, ale wtedy podniosę sobie poprzeczkę i pokonam jeszcze większy dystans - for Life World Run wystartuje w niedzielę o godz. 13. Paweł Skóra przed jednym z meczów Euro 2012 Follow @Kuczer13 Czytaj także: Legenda zostaje w Legii Warszawa Droga do marzeń Nicoli Zalewskiego ZOBACZ WIDEO: Polski trener od lat wszystko dokładnie zapisuje. "Sporządzam książkę co pół sezonu" WP SportoweFakty Piłka nożna Polska Paweł Skóra
- Оፔፀ снιቺሸδավ
- Ωծը е кևվቇк
- Δፏφоբуռаչ екաй зጉпሷσዑղ τоче
- Имаልиχегоф аጂυсጊв иξα
- ኇօςоψ ε
- Е ጪηኙслуже чեбε ዊջነн
- Евоգሽвω ծጤλ